
Producenci śmiercionośnych pestycydów oraz rolnicy którzy stosują je w swoich uprawach dla zwiększenia korzyści ze sprzedaży plonów argumentują ich użycie tym, że już w starożytności, 5 tyś. lat temu zaczęto ich używać. Tak to oczywiście niezaprzeczalny fakt, lecz cofnijmy się do roku 2500 p.n.e.
Sumerowie z Mezopotamii uznawani za najstarsza cywilizację (niestety w oficjalnych przypisach nie wspomina się o Sławianach którzy wiekiem dorównują cywilizacji Sumerów) nacierali swe ciała siarką, aby odstraszyć owady i roztocza. Naturalnych, dostępnych środków używali także do ochrony roślin. Papirus Ebersa z około 1550 r. p.n.e. zawierający receptury na leki, także dostarcza nam informacje o stosowaniu środków ochrony roślin przez Egipcjan. Wśród pierwotnych użytkowników i twórców pierwszych pestycydów nie mogło także zabraknąć potężnych Chińczyków. W 1000 r. p.n.e. używali oni drapieżnych mrówek do ochrony gajów cytrusowych przed owadami. Aby pomóc mrówkom przechodzić z miejsca na miejsce, linami łączyli sąsiednie gałęzie, co było pierwszym przykładem praktycznego zastosowania zintegrowanej ochrony przed szkodnikami. Skutecznymi substancjami owadobójczymi uzyskiwanymi z roślin były zaś pyretrum (znane w Chinach w I w.), nikotyna z tytoniu, związki z nasion kichawca lekarskiego, a nieorganicznymi – np. ditlenek siarki, związki rtęci i miedzi. Do dziś preparaty z tych mrówek są używane we wsparciu uleczania z chorób nowotworowych.
Także w Starym Testamencie choroby roślin wymienia się jako jedną z plag ludzkości, istnieją także zapiski o środkach do ich ochrony. Pierwsze dane o stosowaniu środka chwastobójczego pochodzą z I w. p.n.e., był to płyn otrzymywany podczas ekstrakcji oliwy pomagający niszczyć chwasty na plantacjach oliwek. Później chwasty traktowano solą morską.
Rozwój rolnictwa i przemysłu spożywczego prowadził nie tylko do ewolucji w produkcji żywności i coraz to szerszej gamy chemicznych preparatów ją konserwujących ale także do nowych pestycydów i środków ochrony roślin.
Błyskawiczny rozwój przemysłu spożywczego i technologie mające na celu obniżenie kosztów hodowli i produkcji żywności oraz jej przechowywania spowodowały że przestała się liczyć jakość pożywienia i jej korzystny wpływ na zdrowie, ale zysk wziął górę. Żyjący w 400 r.p.n.e. Hipokrates, uznawany za ojca medycyny, bez podziału na naturalną i akademicką, zwykł mówić: „Niechaj pożywienie będzie lekarstwem, a lekarstwo pożywieniem”
Niestety, żądza pieniądza i fuzja farmaceutycznych koncernów z koncernami produkującymi żywność, stworzyła sobie z tej gałęzi gospodarki idealny dla nich interes. Wymyślili sobie, że mogą zwiększać plony, obniżając niezbędny do upraw nakład pracy rolnika, pod przykrywką zwiększenia ochrony przed chorobami roślin, tworząc chemiczne specyfiki, rozpylając i lejąc je na pola. Doskonale wiedząc że chemikalia te będą powodowały u ludzi choroby, na które byli przygotowani tworząc leki, tym samym rozwijając grubą gałąź przemysłu farmaceutycznego. Dzięki chemii wylewanej w pola, docierać zaczęli na talerze konsumentów, którzy zadowoleni z niskich cen produktów spożywczych, pięknego idealnego kształtu i koloru warzyw i owoców, masowo zaczęli chorować na skalę nieznaną nigdy wcześniej w historii ludzkości. Aby posiąść większość światowych upraw firmy typu Monsanto zaczęły genetycznie modyfikować ziarna, czyniąc je odpornymi na opryski słynnym Roundupem, swojej produkcji. Każde ziarno GMO z którego wykiełkowała roślina stawało się automatycznie własnością Monsanto na podstawie prawa patentowego. Dokładnie w taki sam sposób ich planem jest również, genetyczna modyfikacja człowieka, poprzez zastrzyki produkowane w technologii mRna, modyfikującego nasz własny łańcuch genetyczny. Rolnicy którzy byli oporni wobec upraw genetycznie modyfikowanej, plastikowej żywności, byli pozbawiani majątków w prosty sposób. Wystarczyło że na ich polu wykiełkowała np. kukurydza, o której Monstanto doskonale wiedziało że nie ma już na świecie nie genetycznie modyfikowanych nasion. Tak wyrośnięta kukurydza, mimo że wykiełkowała z przywianego wiatrem ziarna, była zabierana do badań, które pokazywały że należy ona do koncernu na podstawie genetycznej modyfikacji. Rolnik taki mimo że nie siał tego chorobotwórczego ziarna, przegrywał w sądzie. Roundap stosowany jest jako silny środek chwastobójczy. Stosowany na genetycznie modyfikowane rośłiny, nie niszczy ich ponieważ są one odporne na jego siłę, niszczy natomiast chwasty. Powoduje także proces desekacji rośłin, wysuszając je a tym samym usprawnia to proces zbiorów maszynowych. Nikt nie przejmuje się kluczowym faktem iż w plonach kumuluje się glifosat, główny czynnik Roundupu, który trafia na nasze talerze, powodując min. choroby nowotworowe oraz neurodegradacyjne. Poziom glifosatu u dzieci z badanego moczu, o kilkaset procent przewyższa jakiekolwiek dopuszczalne normy, które wraz z rosnącą ekspansją koncernów na Parlament Europejski, są systematycznie zwiększane. Na świecie jest wiele orzeczeń sądów, oraz toczy się wiele procesów sądowych o powodowanie nowotworów przez pestycydy, produkcji takich firm jak Monsanto, Basf czy Bayer. Początkowy zamysł ludności rdzennych w kwestii używania środków ochrony roślin był świetny. Był on równie dobry jak zamysł immunizacji dzieci celem ich uodpornienia na choroby. Był dobry, do momentu w którym oligarchowie postanowili zrobić z tego potężny biznes, wpędzając do grobu miliony niewinnych i nieświadomych otaczającego świata, ludzkich istnień. Dziś rolnictwo ekologiczne po woli się odradza, używając także środki ochrony roślin celem ułatwienia pracy rolnika. Dziś na powrót są stosowane pierwotne preparaty, jak 5 tyś. lat temu. Pokrzywa, wapno, sól, algi morskie do oprysków, czy ProBioEmy, biologiczne preparaty chroniące i odżywiające rośliny. Nie powodujące skutków ubocznych u ludzi, a doskonale wpływające na jakość upraw. Ratunkiem dal nas, ludzi świadomych jest współtworzenie i rozwianie w swojej okolicy, spożywczych kooperatyw, ściśle współpracujących z porządnymi rolnikami, by ustrzec się przez nie nadającą się do spożycia żywnością z marketu, na rzecz pełnowartościowych produktów w dyskontowych cenach, dzięki dużej ilości zamawianych towarów przez kooperatywę.